Dostaliśmy baty…

Jak na razie, światowa czołówka stanowi dla nas kosmos… Regaty w Wenecji zdecydowanie to potwierdzily. Nie mamy czym się chwalić… Dwunaste miejsce nie było naszym celem. Jako kapitana, zaskoczyły mnie ogromne problemy ze startami… Doświadczeni zawodnicy, którzy startowali zarówno na regatach w Polsce jak i za granicą, nie umieli porządnie wystartować. W każdym wyścigu, trzeba było wyciągać przynajmniej jedną osobę z ostatnich miejsc. Często kończyło się to przegraną na remisie bądź o jeden punkt… Jeśli chodzi o jakość wykonywanych manewrów, to też pozostawiała ona wiele do życzenia. Rozumiem, że żadne z nas nie jest mistrzem, ale na okrzyk: „Zatrzymaj D2!!!”, nie spodziewałem się odpowiedzi – „Ale ja nie umiem!”. Zdecydowanie brakuje nam obycia z doświadczonymi przeciwnikami. Często boimy się ich i unikamy walki, co miało miejsce w wielu przypadkach… No nic. Tym razem się nie udało, ale trzeba z tego wyciągnąć wnioski i poprawić to co jest złe. Potrzeba nam przede wszystkim techniki. Techniki wykonywania zwrotów, manewrów, zarzymywania itp. Jeśli chcemy lepiej wypaść w przyszlym roku, trzeba będzie nad tym popracować…

Były także miłe chwile, chociażby wieczorny spacer po Wenecji… Team ChKŻ koło Bazyliki Św. Marka.

 

Wenecja pożegnała nas sztormem – wiatr o sile 8-9 Boeforta uniemożliwił rozgrywanie wyścigów 3 dnia.

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*